Zgadzam się ze stwierdzeniem, że prawdziwy przyjaciel nie jest osobą, która się z tobą śmieje, tylko tą, która przeżywa z tobą trudne chwile. Kim jest dla nas osoba, która dobrze się z nami bawi, spędza miło czas, ale kiedy mamy jakiś problem, odsuwa się od nas? Sądzę, że jest to fałszywy "przyjaciel". Dla takiego kogoś nie warto poświęcać swojego czasu, serca, przede wszystkim siebie. Prawdziwy przyjaciel chciałby, abyśmy byli szczęśliwi.
Przedstawię Wam historię z mojego życia. Zanim jeszcze trafiłem do mojej właścicielki, mieszkałem w sklepie zoologicznym. Jeśliby mój pobyt w owym miejscu przełożyć na czas używany wśród Ludzi, byłyby to około 3 miesiące. W tym czasie w "mojej" klatce mieszkało sporo szynszyli. Pierwszym współlokatorem został Zenek. Był on nieco starszy ode mnie, różnił się także umaszczeniem: jego czarna sierść przyciągała spojrzenia wszystkich. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że każda osoba odwiedzająca sklep, zachwycała się nim ogromnie. Nie pamiętam, aby ktoś podziwiał mnie. Moje szare futro było wszystkim dobrze znane. Kiedyś usłyszałem, że jestem szynszylą standardową. Nie wiem dokładnie, co to znaczy, ale przyjąłem, że taki właśnie jestem.
W każdym razie Zenek nie mieszkał ze mną długo. Może to i dobrze, bo w ciągu tego krótkiego czasu stał się bardzo pewny siebie. Obrósł w piórka, ponieważ każdemu się podobał. Pewnego dnia ktoś go kupił. Długo nie mieszkałem sam. Dołączyli do mnie Manfred i Czesiek. Mój kompleks niższości jeszcze bardziej się pogłębił, ponieważ Manfred miał grube, śnieżne futro, czarne uszy oraz ujmujący uśmiech. Od Zenka różnił się jedną, bardzo ważną rzeczą - można było z nim normalnie porozmawiać. Po kilku dniach uznałem go za prawdziwego przyjaciela. Razem bawiliśmy się w berka, o tej samej porze jedliśmy posiłki, mieliśmy podobne poglądy, jeśli chodzi o to, dokąd chcielibyśmy trafić. Myślę, że właśnie to stało się problemem.
Czesiek z wyglądu był podobny do mnie. Miał tylko bardziej okręgły pyszczek niż ja (i sądzę, że dodawało mu to uroku). Z nim także dobrze się dogadywałem. Miał jednak inny charakter niż Manfred. W moim odczuciu był spokojniejszy i bardziej ugodowy.
Z Manfredem spędzałem czas bardzo miło, dopóki w sklepie zoologicznym nie pojawiła się pewna rodzina. Na oko byli to nasi wymarzeni opiekunowie. Gdy Manfred ich zobaczył, starał się za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. Kiedy ja podskoczyłem na półkę, Manfred po prostu mnie zepchnął. Zrobił to specjalnie. Gdy podskoczyłem jeszcze raz, zaczął mnie gryźć. Ja nie jestem wredny, więc nie odwdzięczyłem mu się tym samym. A pani w sklepie wyjęła z klatki spokojnego Czesia. Podczas gdy Manfred starał się zwrócić na siebie uwagę (sam nie wiem, czy chciał pokazać swoją siłę próbując mnie skrzywdzić), właściciele postanowili przygarnąć Cześka. Kupili go.
Z Manfredem nie odzywaliśmy się do siebie. Był bardzo obrażony i naburmuszony. To on za wszelką cenę chciał zjednać sobie właścicieli. Pragnął, aby to jego wybrali. Kiedy tak się nie stało, wyszło na jaw, jaki był naprawdę.
Jakiś tydzień później do sklepu zawitali inni Ludzie - którzy spodobali mi się jeszcze bardziej, niż ci od Czesia. Byli mili, uśmiechnięci i widać było, że są opiekuńczy. Z wszystkich innych zwierząt sklepowych kupili mnie, z czego jestem bardzo dumny. Do tej pory! :)
Tak też jest w prawdziwym życiu. Zastanówmy się, kto zasługuje na miano prawdziwego przyjaciela. Nie nazywajmy tak byle kogo. Aby zbudować prawdziwą przyjaźń, potrzebny jest czas. Dzięki niemu dowiadujemy się coraz więcej o danej osobie. Okazuje się, czy ten ktoś jest gotowy zrezygnować ze swoich planów i nas pocieszyć, kiedy przeżywamy trudne chwile.
Kiedy to wszystko głębiej przemyślałem, sądzę, że powinienem podziękować Manfredowi. Bo dzięki niemu wiem, że nie wolno nikomu od razu zanadto ufać. Dzięki niemu zrozumiałem, czym jest prawdziwa przyjaźń.
standardowy (chyba) Gacek
Moją żonę i córki z pewnością mogę nazwać przyjaciółkami! Kiedy mam zły dzień, zawsze mogę z nimi porozmawiać :) |
Bardzo mądry tekst :-) zgadzam sie w stu procentach! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuńo jejku mój szynszyl jest podobny <333 tylko mam pytanie, bo napisałaś, że mnie obserwujesz, a tam nie ma, że jesteś w obserwacji :/
OdpowiedzUsuńhttp://loveanimalsi.blogspot.com/
Ojej, zaobserwowałam :-( Być może za chwilę się wyświetli :-) Jeśli nie to spróbuję zaobserwować jeszcze raz :-)
UsuńBardzo mądrze i ciekawie napisane :)
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo fajny blog! :)
Dziękuję bardzo :-)
UsuńSzkoda, że moja mama nie zgadza się na tego typu zwierzątka :C
OdpowiedzUsuńhttp://anddreamsbecomeareality.blogspot.com/
Szynszyle są świetne. Tak samo koszatniczki (była moim pierwszym zwierzątkiem, niestety po 8 latach umarła ze starości) :-(
UsuńPrzy takich zwierzątkach nawet nie ma dużo roboty, po prostu trzeba im poświęcić siebie <3
Z chęcią wejdę na bloga :-)
Bardzo fajny post!! Ogółem ciekawie prowadzisz bloga ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz u mnie.
Dziękuję (oraz nie ma za co) :-)
UsuńZgadzam się.. żeby poznać kogoś dobrze trzeba czasu! Ta szynszyla jest bardzo mądra.. ;)
OdpowiedzUsuńRacja hahahaa ;-)
UsuńWow swietne, kurde talent!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :-)
Usuńoch jaki cudny zabawny tekst o przyjazni a te szynszyle jeszcze cudowniejsze
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki :-)
UsuńUwielbiam tego bloga <3 !
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :)
Usuń