sobota, 28 grudnia 2013

02. Śmierć i samobójstwo

     Słowa w tytule same w sobie są przerażające.
     Śmierć - moim zdaniem jest to odejście ze świata. Tego, na którym (prawdopodobnie) rozpoczęliśmy nasze życie. Czym właściwie jest życie? Hmmm, jakby się zastanowić, składa się na nie spanie (około jedna trzecia życia) i cała reszta, czyli przebywanie z bliskimi, szkoła, praca, nauka, rozrywka i inne, zwykłe potrzeby.
     Śmierć może być różna. Myślę, że najprzyjemniejszym (jeśli można tak określić śmierć) sposobem opuszczenia kuli ziemskiej jest śmierć naruralna. Następuje wtedy, kiedy jesteśmy starzy i nasz czas po prostu się skończył. Jednym ze smutniejszych typów jest choroba - której nie da się wyleczyć i umieramy. Jest to szczególnie przykre, jeśli odchodzi młody Człowiek. Wtedy jego rodzina i przyjaciele w szczególny sposób to przeżywają. Można też wyróżnić śmierć typu wypadek samochodowy czy lotniczy lub przez inne tragedie (zależne od losu). W takich przypadkach najsmutniejsze jest to, że być może jeśli zrobilibyśmy coś inaczej (np. cofnęli się do domu, aby sprawdzić czy gaz jest wyłączony) do wypadku by nie doszło, a śmierć ominęłaby nas szerokim łukiem.
     Jednak najgorsza (podkreślam, po prostu najgorsza!) jest śmierć poprzez samobójstwo. Samobójstwo jest to odebranie sobie życia, decyzja, że chcemy odejść z tego świata już teraz. Moim zdaniem samobójstwo często popełniane jest z ciekawości (interesuje mnie, jak tam jest na górze..?) lub jakby nieświadomości. Samobójca nie jest świadomy, co robi. Być może zraziło go jakieś małe niepowodzenie, ma wrażenie, że cały świat się od niego odwróćił i koniec. Klamka zapadła, nie jestem nikomu potrzebny. Nikt nie będzie po mnie płakał. Połykam jakieś prochy albo wieszam się na sznurze. Wiem, brzmi okropnie. Ale taka jest prawda. 

     Tę historię słyszałem już tysiące razy . Moja właścicielka opowiadała ją przy mnie ciągle (ze szczegółami), raz nawet miałem wrażenie, że mówiła to do mnie. 
     To był dzień poprzedzający wakacje. Przyszła do domu ze szkoły bardzo smutna. Opowiedziała o tym.
     Kiedy weszła do szkoły, było podejrzanie cicho. Monotonne i ciężkie powietrze wypełniało wszystkie korytarze. Jednak nie zwróciła na to jakiejś szczególnej uwagi. Jej mózg przyjął, że właśnie tak musi być. Być może pomyślała sobie, że wszyscy są zmęczeni ciągłą nauką i odpoczywają przed długim, letnim relaksem. 
     Podeszła do swojej przyjaciółki siedzącej na oknie. Ona też miała jakąś smutną twarz - ale to też przeoczyła, gdyż pilnie potrzebowała klucza od wspólnej szafki. W ręku miała torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, kurtkę dżinsową i scenariusz na przedstawienie. 
     Gdy podeszły do szafki, moja właścicielka się dowiedziała - właśnie o tym. O tym, że ich kolega się powiesił. To był szok. Żartujesz? - zapytała przyjaciółkę.  
     I nagle zauważyła, jak ludzie płakali. Jego przyjaciele... To było coś strasznego widzieć tylu zapłakanych ludzi w jednym miejscu. 
     Chłopaka prawie nie znała - rozmawiała z nim raz, może dwa. Jednak był on bardzo lubiany i popularny w szkole. Zawsze miły, uśmiechnięty, radosny... Tego dnia, kiedy odebrał sobie życie, na ostatniej lekcji miał jeszcze próbę. Śpiewał tam ze swoim zespołem. I śpiewał ładnie. Umiał też fotografować, kilka razy zdobył główne nagrody w konkursach na zdjęcie. 
     Chodziły plotki (ale to tylko plotki, których nikt wiarygodny nie potwierdził), że przed śmiercią zadzwonił do swoich przyjaciół. Trochę ich to zaniepokoiło. Postanowili sprawdzić, co się z nim dzieje, ponieważ nie odbierał komórki. 
     Znaleźli go koło domu. Powieszonego, w chlewiku. 

     Moja właścicielka kilka dni później poszła na różaniec do kaplicy. Uczestniczyło na nim niemal pół szkoły. A jego mama (która miała tylko jego) płakała... Płakała - mało powiedziane. "Synek, mój kochany synek"... Pozostała sama na świecie. Wokół niej było tak wielu ludzi, ale brakowało tego jednego. Jej syna. I dlaczego tak się stało?
     Zawsze jest jakieś wyjście. Nie istnieje problem, którego nie można rozwiązać. Moim zdaniem najlepszym wyjściem jest rozmowa. Ona zawsze pomaga, niezależnie od skali kłopotu. Dzięki niej możemy zastanowić się nad rozwiązaniami i wybrać najodpowiedniejsze. 
     Samobójstwo nie jest żadnym wyjściem. Nie ma sensu nawet o nim myśleć, kiedy sądzimy, że wszystko się wali. Poza tym - jeśli w danej chwili wydaje się, że życie się już skończyło, nie ma sensu go kontynuować, bo nic nigdy się nie naprawi - wcale nie musi tak być, powiedzmy - za kilka dni. Wielu Ludzi przechodzi "kryzys", a później śmieją się ze swoich "problemów". "Ale byłem głupi, ja mogłem myśleć w ten sposób", itp.  
     Nawet nie ma gwarancji, że po śmierci wszystkie przeciwności, kłopoty i troski znikną. Nikt z nas nie wie, jak jest "po drugiej stronie".
     A nawet jeśli - nawet jeżeli tam jest lekko, przyjemnie i nie istnieją żadne troski, to na Ziemi pozostaje ten sam świat. Pozostają też bliscy, którzy tęsknią. Obwiniają się nawzajem, cierpią. Tak jakby im przekazać te wszystkie swoje utrapienia i odejść, nie przejmując się konsekwencjami... To jest złe posunięcie. Stanowczo złe posunięcie.
     Dlatego mówię Wam wszystkim: nigdy się nie poddawajcie! Udowodnijcie sobie, że jesteście mocni. Stawcie czoło problemom, bo jesteście od nich silniejsi!

Gacek

Druga z moich córek - bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej!

   A to ja z moją żonką - dosyć dawno temu. Jednak dogadujemy się tak samo jak kiedyś! No dobrze, czasem są małe sprzeczki, ale tylko podczas jedzenia. Ona zabiera mi same nasjmaczniejsze rzeczy! Świetnie wie, że uwielbiam suszone banany. Jednak zawsze jej wybaczam. Czegóż się nie robi z miłości? <3

    

17 komentarzy:

  1. A Wy? Zgadzacie się z moimi słowami? Co sądzicie? Jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie?
    Gacek

    OdpowiedzUsuń
  2. fantastyczny blog :) ciesze się, że ktoś niie boi się pisać o sprawach takich jak śmierć otwarcie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny blog zapraszam kajaaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszylam sie... to co napisałaś jest piekne i bardzo mądre. czekam na reszte tekstow, z bloga wyszlam bardzo dowartosciowana duchowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :-) Cieszę się, że ktoś tak uważa :-) Reszta tekstów już niedługo :-)

      Usuń
  5. Świetnie piszesz..Piękne zdjęcia *.*
    Obserwujemy?
    http://opinie-telefonow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejku jakie te szynszyle są przecudowne! Bardzo chce miec zwierzątko, ale rodzice sie nie zgadzają :((((((( jak im pokarze szynszyle to musza sie zgodzic ! :)ps bardzo fajny blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szynszyle to zwierzęta. przy których nie trzeba dużo pracować (wymieniać posłanie raz na kilka dni, dawać jedzenie i picie, pozwolić pobiegać w bezpiecznym miejscu), a są takie cudowne, że każdy wysiłek jest tego wart! :-D PS Dziękuję :-)

      Usuń
  7. to jest poruszające.. moje serduszko sie smuci :<<< ale bardzo ładny styl masz i ciekawie piszesz.. podoba mi sie blog bede zaglądac regularnie!!! :**** :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przeszczęśliwa, czytając takie słowa skierowane do mnie. :-) Dziękuję.

      Usuń
  8. Czytałam 2 razy , mądre to co napisałaś! ..

    OdpowiedzUsuń
  9. Wciągające :D

    OdpowiedzUsuń

☺ Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze staram się odwdzięczyć. ☺
☺ Jeśli blog Ci się podoba, zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój, także zaobserwuję. ☺
☺ Miło byłoby, jeśli komentarz nie zawierał w sobie tylko czegoś w rodzaju: "fajny blog, zapraszam do mnie", ale mówił też o treści posta ☺